niedziela, 20 kwietnia 2014

zmartwychwstanie.

Może tak powinno być?
Po prostu nie przejmować się tym, co myślą o mnie inni?
Nie myśleć o sobie?
Zaglądnąć dalej niż sięga czubek mojego nosa?

Wczoraj spotkaliśmy się w trójkę.
Mocne starcie- jedna szuflada kontra "była" druga.
Przyjaźń kontra miłość.
Nie udźwignęłam tego, nie miałam pojęcia jak się mam zachować.
Myślę, że to kwestia szoku, jak również tego, że zwyczajnie, tak bardzo się zmieniła, że mnie samej
trudno się z nią dogadać.
I kompletnie nie wiedziałam o czym mówić.
Tym bardziej, że oni też sobie nie byli obojętni.
Tak rozmawiali, widać, że dobrze im się rozmawiało.
Nie chciałam przerywać, w sumie to nawet nie potrafiłam.
Po prostu nie przeszkadzałam.
Zresztą, oni nie będą mieć za często ze sobą kontaktu.
Ostatecznie to nie są dwie półki w moim sercu- jest tylko jedna.
A jeśli jest ta druga, to jest pusta.
I jest dobrze.
Może mieć do mnie pretensje, że nie porozmawiałam z nią, że się nie dogadałam.
Ale nie potrafiłam.
A chyba kluczowe jest tutaj- co Cię to obchodzi.
Co nas to obchodzi.
Nie rozmawiałyśmy, nie pogadałyśmy- nie jest mi żal.
Nie czułam tego.
Nasza rozmowa opierała się na zjedzonym prezencie urodzinowym dla mnie.
To są te tematy, które nas obecnie łączą.
Żadne tematy.
Kruche tematy.
Nic nas już nie łączy.
Nawet on nas nie połączył.

Ale co z tego wynika? Nic.
Więc nie ma co o tym myśleć.


Może to w sobie muszę zmienić?
Koniec z analizą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz