wtorek, 12 listopada 2013

ktoś odchodzi, ktoś przychodzi...

Nikt nie może nigdzie dojść, 
jeśli skądś nie odszedł.

   W życiu każdego z nas nadchodzi czas na pożegnanie. Czasami pożegnanie sprawia ulgę, czasami ból, a jeszcze innym razem staje się nam obojętne.
I oto przyszedł chyba czas na rozstanie z jedną z najważniejszych osób, jakie do tej pory były w moim życiu (nie licząc najcenniejszej rodziny). Ból? Ulga? Obojętność?
Myślę, że wszystko razem. Plus odrobina strachu.
Odchodzi po raz kolejny, tym razem już chyba ostatni. Jeszcze się zatrzymała, spojrzała do tyłu na mnie, powiedziała słowa, które tyle razy już słyszałam, na których dźwięk zawsze zmieniałam zdanie i biegłam w przód, chwytając za rękę i ciągnąc do tyłu. Tym razem obróciłam się na pięcie i z troszkę sztuczną obojętnością ruszyłam w przeciwnym kierunku. Nie popatrzyłam nawet do tyłu i mam nadzieję, że nigdy mnie nie skusi zerknąć. Bo wiem, że ta osoba czeka. Wiem, że siedzi ze spuszczoną głową i czeka.
Jeszcze będzie mi za to dziękować, bo wiem, że czas leczy rany, choć nie maże wspomnień. One zawsze pozostaną i zawsze będą pojawiały się łzy. Ale będzie to tęsknota za tym co było, a czego już nie ma. To tak jak tęsknić za dzieciństwem- normalna rzecz, ale czasu się nie cofnie. Dzieciństwo minęło, nie można udawać, że jest się dzieciakiem, to nie wyjdzie i sprawi, że staniemy się wariatami.
Odeszła, a raczej to ja ją opuściłam. Co dalej? Albo w pewnym momencie poczuję, że złapie mnie za ramię i da mi w twarz albo to ja dam sobie w twarz i zawrócę. Jednak istnieje jeszcze jedna opcja. I ta na dzień dzisiejszy wydaje się najbardziej prawdopodobną. Zacznę biec szybciej, uciekać tak, że dystans powiększy się na tyle, że żadna z nas nie da rady tej odległości przejść i tak zostanie. Już na zawsze.

Miało być tak pięknie, do samego końca pięknie. Koniec jednak okazał się przyjść wcześniej niż nasza śmierć. Jeśli kiedykolwiek miał przyjść ten koniec, to teraz jest odpowiedni na to czas. Niech się stanie...


   Nie jest już tak pięknie, jak było wcześniej. Do mojego życia wróciła osoba, do której czuję wyjątkową słabość. Osoba, która jednocześnie stała się zagrożeniem dla relacji w jakiej obecnie jestem.
"Ja stygnę a Ty śpisz...". Jeśli sytuacja nadal będzie tak wyglądać, tzn. jeśli nie zrobimy tego kroku do przodu, to owa osoba wejdzie na jego miejsce. Po prostu... A istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak się stanie.

Proszę, obudź się! Proszę, zrób coś!
Nie chcę Cię skrzywdzić... Nie chcę pozostawić blizny po sobie... Nie chcę znów żegnać tak ważnej dla mnie osoby w życiu...

Nie pozwól mi się zakochać!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz