Najchętniej usiadłabym na łóżku, włączyła Nosowską i zaczęła pić ile wlezie. Nie zwracałabym uwagi na to po jakie trunki sięgam, nie zwracałabym uwagi na to czy ktoś mnie widzi, czy za oknem nadal ciemno czy już świta. Pozwoliłabym na to, aby alkohol rozcieńczył wszystkie wspomnienia, te dobre i te gorsze, a zwłaszcza telefon i ostatnią rozmowę, a raczej jej brak i obojętność jaką dało się odczuć po drugiej stronie słuchawki. Nie wierzę, że na to pozwoliłam, nie wierzę, że pozwoliłam sobie na taką nadzieję, na takie plany, na takie wizje.
Już nigdy nie pozwolę, by tak wiele niepewnych myśli zakorzeniło się w mojej głowie. Teraz czas na plan C, znienawidzony plan C, czyli ... odejście "z piersią dumnie wypiętą, lekkim krokiem po szczęście, szczęście lecz nie w duecie". Jednak ta duma będzie tylko pozorna i szczęście również takie jakieś pozorne...
http://www.youtube.com/watch?v=ldKMB0x_CxY
strumień iskier w niebo szedł
gdy w zdumieniu spalał się.
Alkohol nie jest wyjściem z sytuacji, kochana. "Obojętność jest królową zimną nieczułą" nie wiem, co Ci powiedzieć, obie przeżywałyśmy to samo? Przy czym, ja chyba powoli wyzdrowiałam. Musi minąć czas? Potrzebne jest zajęcie, żebyś o tym nie myślała. I broń Boże nie uznawaj siebie za gorszą! Tak nie wolno! Trzymaj się, kochana! :-*
OdpowiedzUsuńWyjeżdżam na tydzień do mojego ukochanego Wrocławia, festiwaluje sobie, "śpiewam, tańczę i jem pomarańcze", ale to chyba wiele nie zmieni, pewnie będzie wiele takich chwil, kiedy będę nieobecna. Ale dziękuję! :*
OdpowiedzUsuńJeeej, powodzenia kochana! Trzymam za Ciebie kciuki! :-*
Usuń